PIOTR NOWOTNIK: MY BADACZE CZĘSTO ZAPOMINAMY O TYM, ŻE POWINNIŚMY PROWADZIĆ I WYKORZYSTYWAĆ BADANIA NAUKOWE W TAKI SPOSÓB ABY ŁAMAĆ I PODWAŻAĆ JUŻ ISTNIEJĄCE DOGMATY. PROF. JURGEN TAUTZ NAM O TYM STALE PRZYPOMINA
Anna Michalska (AM): Jaki jest dzisiaj według Ciebie największy problem w uprawianiu czy propagowaniu nauki w obszarze pszczelarstwa?
Piotr Nowotnik (PN): Problem w pływaniu po pszczelarskim świecie nauki polega na tym, że wszyscy się zamykamy w kapsule, która z założenia ma być niezniszczalna i odporna na nowe doniesienia. My badacze często zapominamy o tym, że powinniśmy prowadzić i wykorzystywać badania naukowe w taki sposób aby łamać i podważać już istniejące dogmaty, otwierać się na nową wiedzę, nowatorskie i innowacyjne rozwiązania. Na szczęście prof. Jurgen Tautz nam o tym stale przypomina. Kiedy wydaje nam się, że już wszystko wiemy o pszczołach nagle wchodzi on ze swoim najnowszym dziełem pt. Mowa pszczół więcej niż taniec.
AM: Wspomniałeś o łamaniu dogmatów i stereotypów, co miałeś konkretnego na myśli?
fot. Biotech Horizons, Uniwersytet Medyczny w Łodzi / mgr inż. Piotr Nowotnik w czasie prelekcji o antybiotykooporności
PN: Wiedza stale ewoluuje i ludzie nie chcą przyjmować nowej, zaktualizowanej wiedzy bo tak jest wygodniej, nie trzeba się już uczyć, zapamiętywać nowych informacji. Podam Ci kilka prostych przykładów. Jeszcze do niedawna powtarzano jak mantrę przypuszczenia, że roztocza Varroa żywią się tylko i wyłącznie hemolimfą dorosłych osobników pszczoły miodnej, w czasie gdy znalazł się portugalski badacz dr Ramsey, który udowodnił, że roztocza te żywią się tylko i wyłącznie ciałkiem białkowo-tłuszczowym, które pełni funkcję centrum odporności pszczół. Tak samo ciągle powtarzano, że trutnie przed zimowlą są wyganiane
fot. MODR w Karniowicach / Piotr Nowotnik opowiada o zanieczyszczeniach pszczelego miodu
fot. MODR w Karniowicach / Piotr Nowotnik i prof. dr hab. Paweł Chorbiński w roli wykładowców na konferencji w Karniowicach. Piotr Nowotnik bardzo chwali sobie współpracę ze swoim Promotorem podczas studiów doktoranckich, wskazując na możliwość rozwijania własnych umiejętności i zainteresowań naukowych u boku Pana Profesora.
fot. Piotr Nowotnik / Szkolenie dla pszczelarzy w Augustowie w styczniu 2024.
fot. Piotr Nowotnik / Terapia kwasem mrówkowym 85% w roku 2020
fot. Piotr Nowotnik / Pszczoły w wewnętrznej części daszka
fot. Piotr Nowotnik / mgr Sebastian Górecki prowadzący prelekcję na konferencji DODR we Wrocławiu o wykorzystaniu sztucznej inteligencji w pszczelarstwie
fot. Pasieka Michałów / Piotr Nowotnik w przepisowym stroju do kontaktu z żywnością podczas konfekcjonowania miodu
fot. Towarzystwo Pszczelnicze w Chojnicach / Piotr Nowotnik podczas rozmów w kuluarach z pszczelarzami podczas szkolenia w Chojnicach w 2023 roku
fot. Piotr Nowotnik / Materiały z 60 Naukowej Konferencji Pszczelarskiej w Puławach
fot. Piotr Nowotnik / Fragment prezentacji ze szkolenia w Karczowiskach Górnych
fot. Piotr Nowotnik / Skonfekcjonowany miód gryczany z przepisową etykietą
fot. RZP w Toruniu / Piotr Nowotnik w trakcie wykładu plenerowego podczas Forum Pszczelarskiego w Przysieku
z uli i nigdy nie zimują w rodzinie pszczelej a tymczasem to nie jest prawda, bo jest wiele doniesień o tym, że kilka osobników trutni może zimować w rodzinie pszczelej. Inna sytuacja dotyczy powtarzania, że pierwak czyli 1 część roju ze starą matką roi się w momencie, gdy wygryza się matka z najbardziej dojrzałego już matecznika rojowego w gnieździe - a to nie jest prawda, bo pierwak roi się już często po zasklepieniu mateczników rojowych. Wiele przekłamań panuje również w temacie biologii rodziny pszczelej, długości życia robotnic czy nawet ich zdolności do przenoszenia jajeczek w pewnych sytuacjach. Inny przykład z poza pszczelarstwa. Wierzy się i jest ogólnie przyjęte, że wszystkie bakterie giną w temperaturze procesu sterylizacji (>121 st. C.) a mamy wiele doniesień, które ja również potwierdzam swoim doświadczeniem laboratoryjnym, że istnieją pewne bakterie, zwane potocznie termofilusami lub śmieszkowo makgajwerami, które są w stanie przeżyć proces sterylizacji ale o tym się nie mówi. Wielokrotnie słuchacze donoszą mi, że niektórzy wykładowcy na swoich szkoleniach doradzają, że na okres zimowli wystarczy rodzinie pszczelej 8-10 kg cukru (lub syropu), gdzie przy ciepłej zimie grozi to całkowitym osypaniem się pnia z głodu. Włosy na głowie mi się jeżą jak słyszę z ust niektórych prelegentów, że zabiegi na warrozę powinny być wykonywane dopiero w okresie ściśle bezczerwiowym, w październiku lub później, albo gdy wspomina się tylko o leczeniu chemicznym bez metod mechanicznych ograniczających czerwienie u matek. Prelekcje są często nudne. A to tylko przykłady.
AM: Skąd w takim razie czerpać najnowszą wiedzę, gdzie jej poszukiwać, żeby nadążyć za tymi wszystkimi zmianami?
PN: Przede wszystkim kompleksowe, długie, to znaczy kilkudniowe szkolenia pszczelarskie, żeby móc zdążyć z przerobieniem całego materiału. Jak pytają mnie początkujący adepci pszczelarstwa jaką ja książkę polecę dla nich to na pewno to już nie będzie "Gospodarka pasieczna" dr Wandy Ostrowskiej, w której badania były wykonywane w ubiegłym wieku w najzimniejszym regionie Polski. Z całym szacunkiem do Pani Ostrowskiej ale wiele informacji z tej dotychczas postrzeganej biblii pszczelarskiej jest już nieaktualne, można książkę przeczytać w ramach rozruchu i poznania ogólnej biologii rodziny pszczelej ale musimy nadążyć też za otaczającymi nas zmianami. To na szkoleniach powinno przekazywać się wiedzę a wykładowca powinien być łącznikiem ze światem nauki, który już przeredaguje i w prosty sposób przekaże suche fakty i wnioski, streszczając niekiedy setki artykułów naukowych, które nie zawsze są dostępne lub zrozumiałe dla pszczelarzy. Trudno niestety też o dobrego prelegenta, większość szkoleń w Polsce dotyczy wałkowania suchej, całorocznej gospodarki pasiecznej czy biologii rodzin pszczelej - na przykład nastroju rojowego, o którym mówi się w sposób prymitywny pomijając zupełnie rolę mleczka pszczelego jako transmitera feromonów i induktora oraz katalizatora potencjału rojowego a będącego ważnym czynnikiem do praktycznych działań w pasiece. Nie ma tego powiewu świeżości w treści wykładów u niektórych prowadzących, osobiście brakuje mi prelekcji związanych z mikrobiologiczną prewencją, profilaktyką czy wczesną diagnostyką chorób pszczelich w warunkach polowych. Nie jest dla mnie zrozumiałe, dlaczego przykładowo nie szkoli się powszechnie pszczelarzy z obsługi mikroskopu do wykrywania sporów nosemozy. Wciąż za mało mówi się o diecie, suplementacji i żywieniu rodzin pszczoły miodnej, bioasekuracji i dobrostanie kolonii pszczelich czy zagrożeniach, z którymi nie długo przyjdzie nam się zetknąć. Praktycznie jestem jedyną osobą w kraju, która na swoich wykładach mówi o bezpieczeństwie żywności i skutkach zanieczyszczeń w kontekście produktów pszczelich. Chciałbym, żeby tematy naprawdę ważne pojawiły się w agendach wielu cyklicznych szkoleń i konferencji pszczelarskich. Patrząc niejednokrotnie na programy konferencji i szkoleń odnoszę czasami wrażenie, że przedstawiona tematyka (wybrana przez Organizatorów) to takie rozmrażanie czy odgrzewanie starych kotletów, ględzenie dla ględzenia, bez powiewu innowacji, nowych technik czy praktycznych doświadczeń, bardzo często chowa się lub umniejsza to, co sprawdza się za granicą w zagranicznym pszczelarstwie, nie chcąc nawet dopuścić pewnych narzędzi czy rozwiązań jak na przykład zasobów sztucznej inteligencji. W zeszłym roku wróciłem załamany z jednego kursu szkoleniowego dla pszczelarzy, podczas którego jeden z profesorów przez pierwszą połowę czasu lansował się w ramach autoreferatu zagranicznymi wyjazdami, wycieczkami i swoimi mało interesującymi osiągnięciami naukowymi (mimo, że bardzo obszernie wymienił je organizator w ramach zapowiedzi prelegenta) a przez drugą połowę czasu na bardzo prostych slajdach rodem z PRLu wykładał co to jest pszczoła, ile mamy gatunków owadów zapylających, ile miodu w ciągu życia przynosi pszczoła albo czy robotnica posiada żądło. Spodziewałbym się nieco wyższego poziomu dydaktyki zwłaszcza, że spotkanie nie odbywało się w przedszkolu z udziałem dzieci. Same kilkugodzinne konferencje jednodniowe to za mało. Potrzeba tu cyklu kursów szkoleniowych prowadzonych przez osoby, które mają faktyczne doświadczenie praktyczne z pszczołami i na tym potrafią się sfokusować a nie na swojej osobie.
AM: Widać po Tobie Piotrku ogromne zmęczenie. Co w ostatnim czasie w Twojej pracy badawczej, naukowej lub zawodowej było ogromnym wyzwaniem, wymagającym większego skupienia?
PN: Moje zmęczenie nie wynika może bezpośrednio z podejmowanych aktywności badawczych, lecz bardziej jest związane z pewnego rodzaju rozdrażnieniem kiedy obserwuje czy słucham wykładów i szkoleń prowadzonych przez wydawałoby się wykwalifikowane do tego osoby.
Stare schematy, nieaktualna, niedopasowana wiedza i wskazówki, zbyt mało ilustracji, zdjęć i filmów instruktażowych, brak opracowanych, nowoczesnych platform edukacyjnych i sieci dydaktycznych, klepanie tych samych tematów i brak dopasowania do zmieniającego się klimatu czy kalendarza fenologicznego jak również sam przekaz tych informacji na bardzo prostych i męczących slajdach to tylko niektóre z tych czynników. Po prostu obawiam się, że w pewnym momencie utkniemy w miejscu i pszczelarstwo zamiast się rozwijać to cofnie się do kłód bartnych. A w pracy naukowej sama wiesz, że można być bardzo szybko zniszczonym, niedocenionym i zadeptanym przez lobby dużych podmiotów czy wręcz koncernów. Trudne do rozbicia układy, wręcz niemożliwe do zintegrowania grupki i siatki wzajemnie zwalczających się, wiecznie zazdrosnych i zawistnych osób czy oceniających odrzucających wartościowe projekty, iluzorycznie to wszystko przypomina słynny wyścig szczurów. Uwierzysz Aniu, że nie mogę za bardzo mówić o innych liniach pszczół i ocenach terenowych, niż o tych, które są powszechnie przyjęte bo za chwilę -pod pretekstem wprowadzania obcych genów do środowiska- oburza się grono klasycznych, znanych hodowców matek, którzy boją się o swoje hodowle i zyski ze sprzedaży matek? Ma być monopol najlepiej. Momentalnie potrafią wyśmiać i hejtować wyniki, niekiedy naukowe. Najbardziej się śmieję jak słyszę, że wprowadzam do środowiska "nowe gatunki" pszczół albo hybrydy. Przepraszam Cię bardzo, śmieję się teraz ironicznie, ale gatunek pszczoły miodnej mamy jeden - Apis mellifera. A hybrydy wprowadza każdy hodowca, który wykonuje krzyżówki, które automatycznie prowadzą do ukształtowania się hybrydy. Przestałem się jednak już tym przejmować i z tym walczyć. Każdy najlepiej by chciał wszystko za darmo, często nie widząc ile czasu i wysiłku kosztują określone czynności. Niektórzy chętnie by sprzedawali obcy dorobek za fortunę. Tutaj jest zgrzyt i częste boksowanie się ze środowiskiem, które brzydko mówiąc chce nas tylko wykorzystać. Jeszcze większe rozgoryczenie budzą u mnie cwaniackie zachowania firm, które przy pomocy urzędników unijnych lobbują swoje komercyjne rozwiązania, przekreślając jednym dokumentem wieloletnią pracę, tysiące publikacji naukowych i doświadczenia naukowców, tak jak to było w przypadku wycofania z użycia czystych postaci kwasów organicznych w walce z warrozą. Duży problem stanowi też wciąż import tzw. miodu zza granicy, w czasie gdy w polskich magazynach zalega nam wszystkim nasz krajowy miód co słusznie irytuje dziesiątki tysięcy pszczelarzy.
AM: Czy kiedykolwiek myślałeś o zakończeniu przygody z pszczelarstwem? Jeśli tak to co najbardziej napędza w Tobie takie myślenie?
PN: Zderzam się z tą myślą praktycznie w każdym tygodniu. Wielokrotnie już byłem bliski decyzji zakończenia przygody z pszczołami, jednak jak niektórzy moi bliscy twierdzą - nie byłbym w stanie bez pszczół normalnie funkcjonować. I być może mają rację. Zawsze tym wektorem jest brakujący czas, a przy większej liczbie uli jak sama wiesz -będąc pszczelarką- nie jest to proste by móc pogodzić ze sobą inne obowiązki.
AM: Czy była kiedyś sytuacja w Twojej karierze szkoleniowca, która wywołała u Ciebie niesmak lub wiedziałeś, że nie powinna się wydarzyć?
PN: Wracam pamięcią do 3 takich sytuacji, których byłem świadkiem. I wszystkie dotyczyły bardzo podobnego scenariusza. Schemat jest praktycznie ten sam. Ogromna konferencja wojewódzka, czy nawet ogólnopolska. Pełna aula gości i słuchaczy. Początek konferencji przebiega z udziałem posłów, senatorów, władz samorządowych i pszczelarskich. Następuje odznaczenie zasłużonych pszczelarzy, wzajemne wręczanie sobie nagród, płomienne przemówienia, liczne podziękowania i budzące apetyt i nadzieje wypowiedzi osób decyzyjnych. Po zakończeniu części oficjalnej następuje przekazanie mikrofonu bardzo znanemu w Polsce i zasłużonemu profesorowi, który rozpoczyna swój wykład. I nagle całe pierwsze rzędy wraz z organizatorami, władzami samorządowymi i VIPami wstają, zakłócając wykład i wychodzą z szeleszczącymi torbami giftów z sali. A zaraz za nimi słychać szuranie krzeseł i butów wychodzących pszczelarzy, zupełnie niezainteresowanych wykładami, pozostawiających praktycznie pustą aulę. To jest przykre. To jest brak szacunku do zaproszonych prelegentów i bardzo podrzędne traktowanie nas na zasadzie zamówionej usługi. Ja bym się spalił ze wstydu na miejscu tych organizatorów gdybym się tak zachował. Ale to niestety nierzadkie zjawisko. W taki sposób pszczelarze nie podniosą swoich kompetencji i umiejętności. A niestety popełnianych przez nich błędów w sztuce pszczelarskiej nie brakuje. Mniej szukania atencji, mniej pychy a więcej pokory.
AM: Piotrze, mam nadzieję, że jednak będziesz też dostrzegał pozytywne aspekty Twojej pracy, bo jest ich naprawdę wiele. Wielokrotnie mogłam się o tym przekonać podczas Twoich wykładów. Dziękuję Ci bardzo za wywiad!
PN: Dziękuję Ci bardzo, życzę Tobie i naszym Czytelnikom udanego, miodnego sezonu.
fot. Piotr Nowotnik / Skonfekcjonowany miód gryczany z przepisową etykietą